piątek, 24 lutego 2012

15.

-Alex! Śniadanie! - usłyszałam wołanie Shannona z dołu. Nie chciało mi się wstawać. Ostatnie zdarzenia wpłynęły na mnie tak ,że nie chciałam zobaczyć twarzy Jareda, który już tam pewnie siedział. Westchnęłam tylko, i zwlekłam się z łóżka. Przebrałam się i zeszłam do kuchni.
-Dzień dobry. Jak się spało? - zapytał mnie starszy Leto z uśmiechem na twarzy. Popatrzyłam na niego dziwnie.
-A ty co? Pijany? - Starałam się już nie wzdrygać w sprawach alkoholu. To że tamto zdarzenie z Gerardem i Jaredem, tak na mnie wpłynęło ... Może nie powinnam robić z tego takiego wielkiego ..halo?
-No nie...-odpowiedział zmieszany.
-Bry! - usłyszałam z góry. Jay. Niech spieprza najdalej ode mnie, bo coś czuję , że dziś w humorze nie będę! - Ouu... - przypomniało się coś ? Uh, muszę się opanować , bo chyba nie chcę go pobić? A może jednak...
-Shann, błagam , dawaj to jedzenie, bo mi się nie chce tu siedzieć.-mruknęłam.
                      Śniadanie jedliśmy w milczeniu. A o czym mieliśmy rozmawiać? Po posiłku udałam się na górę, dodałam coś na TT z telefonu. Do wieczora jeszcze parę godzin. Włączyłam laptopa, ale po chwili go wyłączyłam. Rzuciłam się na łóżko. Znów miałam natłok myśli. Czy na prawdę ,  mam się przejmować tym wszystkim? Tym zdarzeniem z Gerardem? Nadal się go obawiam. Chcę zapomnieć?
                       Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam.Obudziło mnie stukanie do drzwi. Jared.
-Nie przeszkadzam? - zapytał nie pewnie. Wywróciłam oczami. - Chyba nie. - zapalił światło.
-Boże, weź to zgaś! - krzyknęłam.
-Jestem Bogiem? - Już sobie wyobraziłam, co w tej chwili myślał: "Jestem taki dumny, nazywają mnie Bogiem. Bóg Leto! Pięknie to brzmi!"
-Nie Jared, jesteś dupkiem.
                  Przez chwilę zapanowała cisza.
-Pobudka! - zrzucił mnie z łóżka.Próbuje rozluźnić atmosferę? Coś mu nie wychodzi.
-O co Ci chodzi? Myślisz że zapomniałam?-odwróciłam się do niego. Stał, zdezorientowany po środku pokoju. Po chwili spuścił wzrok.-Najwyraźniej już sobie przypomniałeś.- wstałam , minęłam go i zeszłam do kuchni.
-Alex, ja przepraszam. To nie tak miało wyjść. Wiesz byłem pijany...
-Dobra , dobra nie chce tego słyszeć. - schodziłam po schodach a on szedł za mną.
-Alex,no!Błagam, bo będę miał wyrzuty sumienia.-zaczął.
-Nie,Jay.Ja rozumiem było, minęło, ale to nie znaczy że już będę wesoła, i Ci tak szybko nie wybaczę.
-Geez...Dlaczego wy wszystkie jesteście takie uparte?! Przecież to był zwykły incydent, nie musisz się tak unosić, jakbym ci matkę zabił. Alex, wariujesz, jesteś dziwna. - młodszy Leto i taki tekst? O nie. Zamiast się rozbeczeć i rozpaczać " Och tak Jared, taka prawda." dałam mu z liścia. Łał, to ja potrafię bić? Po chwili , się zbliżyłam do jego ucha, i wyszeptałam.
-Die, die my darling. - zacytowałam wers piosenki Metallici.
                    Gdy byłam na ostatnim schodku, odwróciłam się do niego, i pokazałam mu środkowy palec. Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. W połowie "spaceru" przysiadłam na ławce. Zorientowałam się że to nie moja kurtka , tylko Shannona. Sięgnęłam do kieszeni, i wyczułam papierosy i zapalniczkę. A on przypadkiem nie rzucił? Wzięłam fajkę, i zapaliłam. To był chyba mój trzeci papieros w tym życiu. Trudno, niszcz się Olka, bo i tak nikt Cię nie potrzebuje.
                     Panowała kompletna cisza. Moje włosy lekko powiewały na wietrze , a papieros leżał gdzieś zgnieciony w trawie. Minęła godzina, dwie. Nie chciałam wracać, jednak już się uspokoiłam. Taki spacer, całkowicie mi polepszył nastrój. Ktoś się do mnie przysiadł.
-Alex, wzięłaś nie swoją kurtkę. - usłyszałam głos Shannona.
-Tak, nie zauważyłam, wiesz, emocje.-lekko się uśmiechnęłam.
-Mogłaś dać znak, gdzie jesteś.
-Nie chciałam.
-Czemu?
-Bo , wiesz , takie wyjście mi pomogło. Przede wszystkim się uspokoiłam.-odpowiedziałam.
-Aha...Słuchaj, Jared chciał przeprosić.Chodzi teraz w kółko po domu, i gada sam do siebie jaki to on jest głupi...
-Zrozum Shannon, nie chcę sobie psuć humoru. Może mu wybaczę, może nie, ale na prawdę, nie chce o tym rozmawiać.-mruknęłam.-a ty sobie idź, chyba nie będziesz chciał tu siedzieć jeszcze jakąś godzinę.-I poszedł.
                     Tak jak planowałam, po godzinie zebrałam się do domu. Gdy szłam, powolnym tempem, ktoś z pobliskiej uliczki, wszedł na ten sam chodnik co ja. I szedł przed siebie - tak jak ja. Minęło pięć minut, a zorientowałam się kto to jest. Chwila może to tylko koszmar?
                    Przede mną szedł powolnym krokiem Gerard. Gerard Way. Gerard Arthur Way. Co zrobić , co zrobić ? Wiem. Wyminę go. Tak jakbym go nie znała. Ale znam go ! Poznałam jego kurtkę, jego czarne włosy w nieładzie, jego buty, jego spodnie, JEGO. Po prostu go znam. A nie chce.(?)
                    Trzy, dwa , jeden , idę. Wstrzymałam oddech gdy tylko byłam obok niego. Okropne uczucie. Jestem już przed nim, nareszcie. Najgorzej że mógł mnie rozpoznać po moich czerwonych końcówkach. Ale nie ja to nie ja, ja jestem Shannon , zobaczcie że to moja kurtka, a tylko zapuściłem i przefarbowałem włosy!
-Alex...-ledwo usłyszałam szept Gerarda. Dziwne ale...trochę się cieszyłam że słyszę jego głos.Przyśpieszyłam kroku. -Alex.-poczułam oddech na karku.
-Gerard, błagam pozwól mi iść.-znów ruszyłam przed siebie. Jeszcze tylko mi dziś Gerarda brakowało. Złapał mnie za rękę.
-Alex...Czemu ty chcesz uciec? Czemu tu jesteś? -spuściłam wzrok. - odpowiedz mi.
-Gee, ja nie chcę o tym mówić, proszę , zostaw mnie. - spojrzałam mu w oczy . Dopiero teraz dostrzegłam jego twarz. Zmęczona, nie wyspana, patrzył na mnie wzrokiem który chciał przeprosić, chciał by wszystko było od nowa, tak jak ja.
-Dlaczego...ty nie chcesz mnie znać, nie chcesz ze mną rozmawiać?-zadawał pytania jak małe dziecko.Skąd on je wytrzasnął? Poczułam jak jego ręka puszcza moją. Poszłam przed siebie, ale wiedziałam że on tam stał. Zawróciłam się do niego.
-Posłuchaj mnie raz a porządnie. To co się wydarzyło w ostatnie dni wakacji, załamało mnie, straciłam zaufanie. Do ciebie i także bałam się zaufać innym. To nie jest tak że chcę Cię wymazać z pamięci raz na zawsze. Bo wspomnień się nie da usnąć. Ale wszystko co mi się kojarzy z tobą, sprawia mi psychiczny ból. I mimo że sądzę że czasami przesadzam, nadal się Ciebie boje. Tak Gerard boję się. Przedtem byłeś dla mnie jak brat, a teraz jesteś kimś...kimś kogo za razem chcę i nie chcę znać - sama nie wierzyłam w co mówię. Przecież tak na prawdę to chciałam cofnąć czas, i nadal się z nim kolegować. Łzy spływały mi po policzkach.-tylko proszę Cię, pozwól mi sobie to wszystko ułożyć. Nie powiem Ci teraz co się dzieje , czemu tu jestem. Nie wypłaczę Ci się w rękaw bo wiem że to nie ma sensu. Powinnam się nie poddawać, i żyć dalej, tak jakby się nic nie stało. Okłamywać innych że wszystko jest okej , a tak na prawdę NIE JEST!-nie wiem co się ze mną działo.-rozumiesz? NIC NIE JEST OKEJ. Wszystko runęło! Całe moje życie wywróciło się do góry nogami! - patrzył na mnie z szokiem w oczach. - i proszę. Nic sobie nie zrób , z mojego powodu , błagam.- podeszłam do niego, pocałowałam go w jego rozczochrane włosy, i zawróciłam się do domu. Znów czułam się jak w transie.
                Przed chwilą, rozmawiałam z kimś, o kim tak "bardzo chciałam zapomnieć", ba! Nawet go pocałowałam. Do domu wparowałam z hukiem. Weszłam do pokoju, ignorując obydwu Leto,i zasnęłam w ubraniach.
                 Następnego ranka, znów obudził mnie Shannon. Tym razem pukał do drzwi.
-Tak? - mruknęłam.
-Alex. Ja z Jaredem musimy pojechać do miasta, więc zostajesz sama w domu. Wrócimy za jakieś 3-4 godziny.
                Zwlekłam się z łóżka , pomachałam do Shanna  a nawet i do Jareda na pożegnanie. Wyjęłam miskę , nalałam mleka, dosypałam płatki, i zaczęłam jeść moje  śniadanie. Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Otwarte! - krzyknęłam.
                 Usłyszałam jak ktoś zamyka drzwi, po czym wyciera buty, i je zdejmuje. Po chwili w kuchni stał , już wcześniej spotkany, Gerard, a ja zastygłam z łyżką w ręku.
------------
Przepraszam że rozdział taki do dupy :C

4 komentarze:

  1. Jaki znowu do dupy? Jest bosko. I jeszcze ta przemowa do Gerard'a. I uderzenie pana Leto. No po prostu genialne :)
    Czekam na kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, taki emocjonalny ten rozdział :D Spotkanie Gerarda z Alex... Zlinczowanie Jareda... Końcówka... Chcę już następny! ;)

    Cathy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Yay!!Aleks dawaj następny.Tylko nie rób nic Gee ani Olce bo padnę(dosłownie XD)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja przyjaciółka stwierdziła, że jesteś moim klonem...i pacząc na twój profil na tt i blogi ma racje O.o Dziwnie to brzmi, ale kit.

    OdpowiedzUsuń