Ogólnie to można bez tła,bo niezbyt je dopasowałam, ale miało być to MCR-The Ghost Of You
MIESIĄC PÓŹNIEJ
*** ( z punktu widzenia Gerarda)
-A teraz, przed wami wystąpi zespół My Chemical Romance! Powitajcie ich brawami!-powiedział organizator całej imprezy.
Poradzę sobie prawda? Podczas śpiewania starałem się czerpać radość z widowni. Wszystko szło gładko. Chłopaki dali dobry występ. A czy mi się udało ucieszyć ludzi pod sceną? Przyszedł czas na "The Ghost Of You". Postanowiłem jednak zrobić specjalną dedykacje.
-Ta piosenka będzie zadedykowana, dla pewnej osoby, za którą tęsknie, i chciałbym ją przeprosić za to co dla niej zrobiłem.-pojawiły się zdziwione twarze, zaciekawione oczy patrzące na mnie. Na szczęście na rozpoczęciu piosenki wszystko się zmieniło.
Koncert się skończył. Wszyscy weszliśmy za kulisy. Od razu rzucił się na mnie Frank.
-Zwariowałeś? Po cholerę Ci ta dedykacja! Teraz będą cały czas się nas czepiać!-prawie krzyczał.
-Nie ważne. Nie zrozumiesz.-rzuciłem oschle i udałem się do naszego autobusu.
Spojrzałem w lustro. Wyglądałem okropnie. Smutne oczy, nie wyspana twarz, rozczochrane czarne włosy. I co ja ze sobą zrobiłem? I co ja ze sobą zrobię...
***(z punktu widzenia Alex)
-Nie wracasz do domu?- Lena spojrzała na mnie dziwnie. Przed chwilą skończyła się ostatnia godzina lekcji w tym dniu. Właśnie w poniedziałki siedzimy do około 16 w szkole.
-Muszę zanieść zeszyt do pani od biologii, bo zapomniałam jej wczoraj oddać. Wracaj sama , nie czekaj na mnie- uśmiechnęłam się.
-No dobra, to pa!-pomachała mi gdy już wychodziła do szatni.Odmachałam, i złapałam już schodzącą na dół panią .
-Proszę, mój zeszyt, przypomniałam sobie , że trzeba było zanieść.-kobieta skinęła głową, wzięła to co jej dałam i pożegnała się.
Schodząc po schodach słyszałam, że ktoś za mną idzie. Po chwili zorientowałam się że to nie jedna osoba , a kilka. Postanowiłam że nie będę uciekać, będę szła normalnym tempem.
-A teraz patrzcie co zrobię!-ktoś popukał mnie w ramię. Odwróciłam się.Zanim zdążyłam coś powiedzieć, wielka pięść wylądowała na moim policzku. Próbowałam szybciej zejść na dół.
Przez moje ciało przeszedł nie przyjemny dreszcz. Poczułam że ktoś się do mnie zbliża. Nagle czuję ogromny ból w okolicach karku, turlam się na dół, jeszcze bardziej siebie obijając , słyszę przytłumione chichoty, a potem nastaje ciemność.
***(30 minut później)
-Ej ty! Wstawaj już! Pieprzone dziewczyny wdają się w jakieś bójki... Jakie to nie wychowane.-jakaś, najwyraźniej nie miła, sprzątaczka coś do mnie mówi. Podnosząc się z ziemi czułam okropny ból.
Kuśtykając udałam się do szatni, ubrałam się, po czym ruszyłam do toalety.W lustrze zobaczyłam że moja twarz jest pokryta krwią. Szybko ją zmyłam, by moja mama nie miała podejrzeń.
Wracając do domu, szłam ze spuszczoną głową, by ludzie nie widzieli jak płaczę. Nie rozumiem tego świata, dlaczego się tak wszyscy na mnie uparli?! Kiedy tylko weszłam do mieszkania , zostawiłam telefon na ławie, i szybko uciekłam do swojego pokoju. Tak się składa że mam szczęście mieć w nim łazienkę. Zostawiłam otwarte drzwi, bo niestety nie da się ich do końca zamknąć.
Rozpłakałam się. Starałam się cicho , ale się nie dało. Może mama nie usłyszy? Tata był w pracy. Oni zresztą też się mną nie interesują. Wróciłam przecież ze spóźnieniem. A szkoła? Istna tragedia, wszyscy przeciwko mnie. Nic im przecież nie zrobiłam! Cholera jasna! Nie chce takiego życia! Nie chcę być "zamknięta" przed innymi! Chcę by traktowali mnie normalnie, nie jak inną, głupią dziewczynę. Mam ochotę krzyczeć! Ale nie mogę! Mam ochotę cofnąć czas! ALE NIE MOGĘ! Dlaczego wszystko jest takie skomplikowane?!
Spojrzałam na szafkę, z lekami i innymi takimi. Wstałam i drżącą ręką, otworzyłam ją. Rozejrzałam się po niej. Na końcu półki była mała fioletowa buteleczka. Niby taka zwykła. Wzięłam ją szybko. Wysypałam kilka tabletek na rękę. Tabletki nasenne. Może wystarczy że je wezmę, zasnę, i wszystko będzię dobrze. Ktoś wpadł do pokoju. Z dłoni pigułki spadły na podłogę. Mama szybko mnie przytuliła.
-Dziecko, co ty chciałaś sobie zrobić... Kochanie...-głaskała mnie po głowie.Zaczęłam wypłakiwać się jej w ramię. Nie chciałam mówić co się stało na wakacjach, i co się dzieje teraz.
Nagle poczułam że moje powieki robią się coraz cięższe. Mama chyba się zorientowała, położyła mnie do łóżka, jeszcze zebrała tabletki, i zgasiła światło. W ciągu pięciu minut zasnęłam.
Gdy się obudziłam , pierwsze o czym się zorientowałam to to że nie mam telefonu i odrobionych lekcji. Trudno. Ubrałam się, i ruszyłam do kuchni na śniadanie. Poczułam zapach naleśników, co mnie ucieszyło. A jeszcze bardziej byłam szczęśliwa gdy zobaczyłam tatę. Wyściskałam go.
-Mamo wiesz gdzie mój telefon?- zapytałam. Przez chwilę zobaczyłam jakby się wzdrygnęła.
-Tak, leży na stole.-rzuciła szybko.
Wyglądało to dla mnie bardzo..hm.. tajemniczo. Tak jakby coś ukrywała. No nic, zjadłam śniadanie, wzięłam telefon, MP3 , plecak i ruszyłam do szkoły. Dziś też mieliśmy do późna. Akurat do 15. Tym razem wrócę z Leną.
Dzwonek na dużą przerwę. Zobaczyłam że mam jedno nie odebrane połączenie od mamy. Gdy tylko zeszłam wzrokiem w dół listy połączeń, oczy zrobiły mi się momentalnie duże. Na wyświetlaczu, było pokazane że wczoraj o godzinie 21:24, została wykonana rozmowa do młodszego Leto. Pomyślałam że może ktoś wybrał numer przez przypadek. Ale dzisiejsze zachowanie mamy gdy ją zapytałam o telefon..
-Ej, Olka patrz, jakiś zakapturzony koleś się na Ciebie dziwnie patrzy...a z resztą on ma okulary, ale wygląda tak , jakby Cię obserwował....-Lenka coś do mnie zaczęła mówić.
-Co , gdzie?-przyjaciółka wskazała na jakiegoś mężczyznę.
Chciałam go zignorować, ale pokazał mi palcem, żebym do niego przyszła. Zrobiłam tylko minę, oznajmującą że nie wiem o co chodzi. Naglę nieznajomy uchylił lekko okulary. Poznałam te oczy...To był Jared... Na chwilę zapomniałam jak się nazywam. Wszystko staneło w miejscu. W końcu podniosłam się i podeszłam.
-Dlaczego tu jesteś?!- wyszeptałam, ciągnąc go na bok.
-To ty nic nie wiesz?-pokręciłam przecząco głową.-Przyjechałem po ciebie, bo twoja mama mnie prosiła.Wszystkie bagaże są w samochodzie. Wracasz do Los Angeles...
-----------
Taadaa! Wena wraca! Wiem, miałam napisać dłuższy, ale warunki nie dopasowały :C A i jeszcze taka atmosfera (smutna) może potrwać przez parę rozdziałów.
Ojej. Się normalnie popłakałam. No i powrót do los angeles. Czekam na kolejny. :3
OdpowiedzUsuńłooo Jared jaką misję dostał :D 'twoja mama mi kazała" <3 :D mega :D
OdpowiedzUsuńSky^
oj tam Shh nie wiedziałam jak to napisać xD
Usuń~~Alex
Oł, jeee. Wraca do Los Angeles! :D Wiedziałam, że wróci! ... No, dobra, nie wiedziałam... :D A no i ten moment z tymi tabletkami... Zawsze uważałam, że Alex nawet w najgorszej sytuacji nie weźmie do ręki jakiś pigułek albo czegoś innego... A tu proszę, taki suprajs! Oczywiście czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńCathy ;)
A co! Suprajsa szczele :D
Usuń~~Alex
Ja na prawdę płakałam !
OdpowiedzUsuńNawet 2 razy. Jak została pobita i jak się chciała zabić .
Cholera, czekam na kolejny :)
Lol, popłakałam się o_O W tych samym momentach co osoba wyżej,a ta sprzątaczka to mnie zdenerwowała :o
OdpowiedzUsuń