Przeciągnęłam się mocno, przetarłam oczy, włożyłam kapcie na nogi i zeszłam na dół. Przy stole siedzieli oczywiście oba Leto. Po ich twarzach wywnioskowałam że mają coś poważnego do powiedzenia.
- Co? - zapytałam się ich , obawiałam się że widzieli moje wyjście z domu.
- Alex...Usiądź. - powiedział Shannon. Zrobiłam to co kazał.
- Twoja mama dzwoniła. - oznajmił Jared.
- Świetnie, super, mhm, mogę iść? - nie miałam ochoty rozmawiać o mojej matce.
- Nie.
- Mówiła o tym że , masz zostać tu na święta. - zszokowana siedziałam , i z wielkimi oczami patrzyłam na Jareda. Zostać? Ale chciałam Boże Narodzenie spędzić w swoim domu. Nie tu! Tutaj mi praktycznie nic nie wolno robić!
- Nie zostanę! W życiu! Nie ma nawet takiej mowy! - wstałam i pośpiesznie poszłam na górę. Oczywiście Jared musiał mnie dogonić.
- Alex, ja wiem możesz się buntować, krzyczeć , bić i tupać , ale to nic nie zmieni. Tak kazała twoja mama , no przepraszam bardzo , ale to nie moja wina!
- No dobrze. Zostanę tu , ale nadal jestem zła na Ciebie.
- Niby za co?!
- Ty się jeszcze pytasz?! A kto wymyślił ten cały szlaban? Kto stał się nadopiekuńczy? TY!
- Nie krzycz na mnie mała.
Zawróciłam się do drzwi wyjściowych. Wychodząc trzasnęłam nimi mocno , a sama udałam się do jakiegoś nieznanego pubu. Powitał mnie tam drażniący zapach alkoholu i papierosów. Nie lubiłam tych używek, ale teraz byłam taka zła i nabuzowana na Jareda i moją matkę, że chętnie się upije i zapale.
***
- Proszę pani? - ktoś mnie szturchnął - może chcesz już jechać do domu? -zapytał się.
- Cuu? Nieee, a dlaczego , a komu to po- potrzebne? - wybełkotałam. Musiałam zamrugać parę razy że mieć ostrość obrazu. Sama nie wiem jakim cudem dostałam alkohol. Chyba się nie połapali, że jeszcze nie mam 18 lat. Choć rocznikowo już tak. - a przeprrraszam , gdzie tu jest toaaleeta?
- Zaprowadzę Cię. - nieznajomy pomógł mi wstać. Wszystko zawirowało. Przyznam się że bycie pod wpływem alkoholu , może doprowadzić do naprawdę dziwnego stanu.
- Nie chce! Nieeee...- odepchnęłam go i udałam się chwiejnym krokiem do drzwi wyjściowych. Przy okazji w nie uderzyłam głową , i je za to przeprosiłam. Przecież drzwi też mają uczucia!
*** ( punkt widzenia Gerarda )
Przeskakiwałem jakieś programy telewizyjne, z kanału na kanał. Nic w niej nowego. Usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem i je otworzyłem.
- MISIEK! - kompletnie pijana Alex przytuliła się do mnie - strasznie mięciutki jesteś. Jak moja podusia. GDZIE ONA JEST?! - odeszła ode mnie , i kołysząc się „szukała“ swojej poduszki w całym salonie.
- Jezu, gdzie ty się tak upiłaś? Siadaj . - zaprowadziłem ją do kuchni, i kazałem jej usiąść. Była nadzwyczaj rozbawiona. Całe oczy miała pomalowane na czarno. W ręce miała torbę, która już była mocno zabrudzona, najprawdopodobniej dlatego , że ciągnęła ją przez całą drogę po ziemi.
- Ja się nie upiłam! Tylko uzupełniłaaam płynyy...- zaśmiała się .
- Lepiej idź spać.
- Pomożesz mi się rozebrać?
- Nie sadzę....- nieśmiało odpowiedziałem. - wstawaj. - podniosłem ją do góry. Zaprowadziłem ją do pokoju gdzie kiedyś spała. Położyłem, i przykryłem Alex kołdrą.
- Słodkich snów - szepnąłem.
- Nawzajem, hihi... - zrobiła ręką gest typu „kociej łapy“ Westchnąłem , i wyszedłem z pokoju.
*** ( punkt widzenia Alex )
- Ja pierdole, moja głowa...- powiedziałam jak tylko wstałam na równe nogi. No, się balowało. Poszłam od razu pod prysznic. Po odświeżeniu, udałam się szybko na dół. W połowie drogi przypomniałam sobie że nie jestem u Leto , tylko u Gee. Pieprzyć to!
- Cześć, ostry kac? - zapytał Gerard.
- Nie pytaj...Zrobiłam coś głupiego?
- Nie..Nic tam takiego...Przez sen coś tam gadałaś i takie tam... - on coś ukrywa!
- Co mówiłam ? - spojrzałam mu w oczu - no co?
- Coś o tym że twoja poduszka jest seksowna, że kawa Ci ucieka z pokoju , i o tym że muszę walnąć Jareda patelnią. - zaśmiałam się .
- To nieźle... Masz wodę? - Gerard podał mi szklankę. - Dzięki.
- Już się boje, jak zareagują Leto, bo zniknęłaś na noc.
- Też się boje. Szlaban do końca życia. Wiesz że mam tu zostać na święta ?!
- To fajnie! Spędzimy ze sobą więcej czasu!
- Nie sadzę...- spuściłam wzrok . - przecież nie możemy się spotykać...Jared nam zabrania. - rozległo się pukanie do drzwi.
- Otwieraj! - usłyszałam głos..Jay’a.
- Szybko! Idź się schować...W szafie! - spojrzałam na Gerarda dziwnym wzrokiem - no idź! - popchnął mnie. Weszłam do niej, i skuliłam się w jej kącie.
- Gdzie ona jest ?! - przez szparkę w drzwiach widziałam jak rozgniewany Jared wkracza do pokoju, i „odrzuca“ Gee.
- Kto? - zdezorientowany się zapytał. Jared mocno szarpnął go za ramie. Za każdym razem jak widziałam, jak bije Gerarda , sama odczuwałam ból.
- Alex ! Kto inny ?! No gdzie ?! - uderzył go w twarz. - Dupku , co jej zrobiłeś ?! - po raz kolejny go uderzył. Tym razem w brzuch. Zwinął się z bólu.
- JARED PRZESTAŃ! - wypadłam z szafy , i z płaczem upadłam na podłogę. Leto podbiegł do mnie, i przytulił . Odepchnęłam go. - Spierdalaj! Nie chcę twojej pomocy! Nic mi nie jest! On mi nic złego nie zrobił! - podeszłam do Gerarda. - Gee...Wszystko OK? - zapytałam szeptem.
- Tak...Wszystko okej... - uśmiechnął się słabo.
Jared przyglądał się nam dość długo. Widziałam w jego oczach wyrzuty sumienia. Na sto procent je miał. Mnie teraz przepełniała wściekłość i złość. Wizja spędzenia z nim paru następnych miesięcy i świąt , mnie dobijała.
- Alex musimy wracać. -powiedział to ze spuszczonym wzrokiem .
- Ale przecież Gerard...
- Poradzę sobie. - szepnął Gee - idź.
Jared położył rękę na moim ramieniu, ale natychmiastowo ją zrzuciłam. Wkurzył mnie na tyle, że nie chciałam się z nim znać. Kryzys wieku średniego ma ? Córka chyba mu potrzebna, żeby ją szlabanami karać.
***
- Alex...- zaraz po wejściu do domu , Jared zaczął do mnie gadać. Tym razem nie uciekłam , bo chciałam go posłuchać. - Eh..Wiem że to wszystko tak głupio wyszło... Przepraszam , ja nie wiedziałem ...
- Czego nie wiedziałeś? Tego że mam dość Ciebie i twoich „genialnych“ pomysłów? Twojej nadopiekuńczości ? Twojej nie świadomości o tym że ze mną nic złego już nie jest? Czemu ty w ogóle nie pozwalałeś mi się spotykać z Gerardem ? I jeszcze go teraz niesprawiedliwie osądziłeś...
- Nie pozwałem bo bałem się że on Ci coś zrobi. Po tym wszystkim podczas wakacji , cały czas się o Ciebie bałem.
- Za bardzo się bałeś. Chcę trochę wolności. A ogólnie...To weź zaproś Gee i Mikey’a na święta. Tylko masz przeprosić Gerarda! Rozumiesz ?!
- Tak tak , rozumiem...Mała. - poczochrał mnie , a ja się zaśmiałam.
- Nie jestem MAŁA!
- Jesteś , jesteś... Gdzie Shannon ?
- Sama nie wiem... Shannon? Gdzie ty ? - cisza. - Shann ?
- Tu jestem!
Podeszliśmy do niego. Siedział cały zamoczony , naprawiając coś przy zlewie.
- Shannon, wiesz chyba będzie lepiej jak zadzwonimy po hydraulika.
- NIE! Ja to naprawię! Zobaczycie! Będzie wszystko działać jak ulał ! - upierał się.
- Jak se chcesz... - westchnęłam . - ale jak dom będzie cały zalany wodą , to ty to wszystko będziesz mył.
- Dom zalany wodą , wszystko będziesz mył , bla bla bla - zaczął mnie przedrzeźniać , i wymachiwać kluczem . No i wszystko wyszło mu spod kontroli , bo po chwili woda mocno wytrysnęła , i to na spodnie Jareda , w dość ... zboczonym miejscu.
- Shannon... Cholera jasna! Alex , przynieś mi Blackberry, bo nasz hydraulik sobie nie poradził , i trzeba prawdziwego wezwać!
- Czy ty...pozwalasz mi dotknąć swojego telefonu? Przecież to niemożliwe!!!
- UGH! Nie daje już z wami rady ! - i sam udał się po swoje cudeńko.
***
Dzień dobry.
Ważna rzecz : Następny rozdział będzie ostatnim :>
A teraz podziękowania :3
Dziękuje , KAŻDEMU , kto to czyta, pisze komentarze itp. itd. Naprawdę się cieszę , że komuś się to podoba :)
A! Wiecie jaki dzień dziś jest prawda ? 35 lat temu , urodził się wspaniały i utalentowany człowiek. Wszystkiego najlepszego Gee ! :)
A! I Wesołych świąt! :D
SCVFBHGSWHIQAKCVNX,MNM,VJHFNBKGHIOADBGEUHVHALDDCMXZNNKLKMDCFKSJOVETUIOUY958Y9IU3JIKNCVDM,XXNCJHNVKJHFRUIGIEAYVi'jsperu4tu8ryufgvhsdjnbczjKh!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ, KOCHAM CIĘ! NIECH JUŻ BEDO RAZEM I BEDZIE FAJNIE! I W OGÓLE CBSJKVHNDJNDNFJDKSMKSMCNCNVCNVNNVNVNVNDJSSDHFHQROHTUHRFHVJBJKCV.AHUIGTAUIGHJFDVJKBXCVJFHGKHFBGVJHFDTGQRGD!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!<3<3<3<3<3<3<3<3<3 <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3