-Czy my przed chwilą...-oszołomiona całym wydarzeniem, próbowałam złapać oddech.
-Tak...Chyba tak...- powiedział Gerard.
Pocałowaliśmy się. POCAŁOWALIŚMY. Serce biło mocno. Mocniej niż kiedykolwiek. Ręce zaczęły mi się pocić.
-I to wszystko przez...ciastka? - zapytałam.
-Umm...Tak..? - spojrzałam mu w oczy, i lekko się zaśmiałam.
-O Boże...Haha...Niemożliwe. Wprost nie możliwe...-potrząsałam głową. - I co teraz?
-No właśnie... Nie wiem...Heh...-w tym momencie zadzwonił telefon. Oczywiście mój.
-Tak?
-GDZIE TY DO CHOLERY JASNEJ JESTEŚ?! DO DOMU! JUŻ!!! - odsunęłam słuchawkę od ucha, by nie słyszeć krzyków Jareda. Spojrzałam tylko na Gerarda i wywróciłam oczami, na co się zaśmiał, ale ja tylko zasłoniłam mu ręką usta, bo w każdej chwili Jay mógł to usłyszeć.
-Już idę ...- westchnęłam i się rozłączyłam. - Muszę uciekać.- wstałam i podeszłam do drzwi.
-Pa.- powiedział , odpowiedziałam tym samym. Kiedy już tylko nacisnęłam klamkę, szybko się odwróciłam i pocałowałam czarnowłosego w policzek. Uśmiechnął się.
Przed jego domem, zaczęłam sobie podskakiwać ze szczęścia. Nie wierzę w to co się dzieje. Gerard przecież dla mnie zbytnio dużo nie znaczył. Był dla mnie przyjacielem. Dobrym przyjacielem. Bardzo dobrym przyjacielem. Może trochę za bardzo....
***
-Jestem! - krzyknęłam kiedy zdejmowałam buty już w domu.
-Nareszcie! Gdzie ty byłaś?! Mogło Ci się coś stać ?! Dlacz...- zaczął Jared.
-Zamknij się.-uciszyłam go gestem ręki i udałam się do pokoju.
Włączyłam MP3 i rozłożyłam się na wielkim łożu, ale tuż po chwili zachciało mi się pić. Poczłapałam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki. Shannon siedział na kanapie , oglądając jakieś denne programy telewizyjne. Jared gdzieś uciekł.
-Shannon? Która godzina? - zapytałam się go.
-16.- odpowiedział.
-Dzięki.
***
I znów siedziałam sobie w pokoju, nudząc się jak ..jak... no nie wiem. Postanowiłam zadzwonić do Leny.
-Halo? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki
-Lena! Dobrze Cię słyszeć!
-Ola? O Boże, tęsknie! Co tam u Ciebie? Żadnych kłopotów z ...
-Nie musisz już bać się rozmawiać ze mną o Gee. Jest dobrze. Z nim oczywiście. No i ze mną. To znaczy, no wiesz, między nami jest już OK. Nawet coś więcej..chyba...
-O MATKO!!! JESTEŚCIE RAZEM?!
-Hej , hej , zagalopowałaś się trochę.. - prychnęłam śmiechem. - pocałowaliśmy się. Nie wiem, czy coś z tego będzie, może...
-Aww...A jak tam z Leto? - westchnęłam słysząc te słowa.
-Jared stał się cholernie nad opiekuńczy, nie pozwala mi się spotykać z Gee, i ogólnie jest...głupi. Shannon jak zawsze fajny,szalony i śmieszny.
-Słuchaj muszę kończyć. Trzymaj się tam. I Jaredem się nie przejmuj.
-Nie będę się przejmować. Okej , to pa! - rozłączyłam się.
*puk puk*
-Z kim rozmawiałaś. - Jay. Kiedyś to go chyba uduszę.
-A co Cię to obchodzi?
-A jak myślisz? Jesteś u nas, pod opieką. Musimy o Ciebie dbać i uważać żeby tobie nic się nie stało.
-No dobrze, ale to nie znaczy żebyś wiedział wszystko. Chcę choć trochę prywatności! - podniosłam głos.
-Zmień swój ton mała. - o nie Leto. Tak się bawić nie będziemy.
-Bo co mi zrobisz? Uderzysz? Śmiało! Zniszczysz mi bardziej życie? Proszę, dawaj! Zepsujesz mi to, co właśnie odbudowuje? Zrób to! Możesz mnie zniszczyć, ale ja się nie poddam.
-Wiesz czemu to „wszystko“ robię? Bo chcę Cię ochronić. Rozumiesz? Dbam o Ciebie. Boję się że tobie coś się stanie. Przecież w Los Angeles to całe wydarzenie, od którego chciałaś się zabić , się wydarzyło!
-Jeśli ta pomoc ma tak wyglądać, to dzięki, nie skorzystam. - rzekłam sucho.
-Dlaczego kiedy chcę zrobić coś dobrze, to zawsze jest nie tak jak ma być?!
-Bo zapewne robisz to źle. Leto. -wyszłam z „mojego“ pokoju.
***
-Cześć - przytuliłam się do Gerarda. Znów uciekłam z domu, pod wymówką, tym razem że „ poszłam do miasta na zakupy“, do Gee. Niemożliwe, że zaczynam za nim tak mocno tęsknić po jakimś jednym dniu. Zamieszał mi w głowię jak nikt inny.
-Hej, znów zwiałaś?
-Tak... A co innego bym miała tam do roboty?
-No na przykład... byś pogadała sobie z Jaredem, Shannonem...
-Proszę Cię. - prychnęłam śmiechem.
-Chodź na dół! - powiedział, a ja posłusznie za nim ruszyłam.
Myślałam że mnie do jakiejś piwnicy zaciągnie, a tu ukazało się mini studio. Podał mi elektryczną gitarę, podstawił mikrofon pod mój nos, a sam wziął drugi.
-He? Co mam grać? Waszą piosenkę? - pokiwał głową.
Zagrałam „ Fuck The Whole Wide World“ ,i razem zaczęliśmy śpiewać.
-Come on, come on and fuck this whole wide world! - wykrzyczeliśmy. Świetnie się przy tym bawiłam.
Zagrałam jeszcze parę piosenek MCR, aż w końcu , ze zmęczenia, opadliśmy na podłogę, a ja jeszcze parodiowałam Franka, i zaczęłam się tarzać z gitarą, na co Gerard wybuchnął nie pohamowanym śmiechem.
-Masz może wodę? - zapytałam.
-Mam , ale jest na górze. Chodź. - pomógł mi wstać.
Usiedliśmy na kanapie, a Gee włączył wieżę , w której leciało akurat „ Green Day - Time of Your Life“. Lekko oparłam się o Gerarda, położyłam się na kanapie, i po chwili moja głowa była na jego kolanach. Głaskał powoli moje włosy. Zachciało mi się spać.
-I hope you had the time of your life. - podśpiewywał pod nosem Gee.
Nie zobaczyłam nawet kiedy, ale zasnęłam . Kiedy otworzyłam oczy, byłam przykryta kocem, a Gerard siedział w fotelu.
-Która godzina? - zapytałam zachrypniętym głosem.Chyba śpiewanie na dobre mi nie wyjdzie.
-18 - zerwałam się na równe nogi.
-Muszę już wracać. Inaczej znów będzie mnie czekać gadka Jareda.
-Do zobaczenia , mam nadzieje jutro. - uśmiechnął się.
-Pa! - pomachałam mu ręką na pożegnanie i udałam się do domu.
No to czeka Cię opieprz Olka - powiedziałam sobie w myślach.
***
-O kurwa. - powiedziałam cicho i stanęłam z szeroko otwartymi oczami. - Cześć...Mikey?
-Cześć! - uśmiechnął się. Spojrzałam dziwnym wzrokiem na obu Leto.
-Mikey przyszedł nas odwiedzić, mówi że wpadł tylko na chwilę. - oznajmił Shannon .Zachowałam pokerowy wyraz twarzy, ale w duchu odetchnęłam z ulgą. Myślałam że wie o tym, że spotykam się z Gerardem.
-Ahaa, to ja pójdę na górę...-powiedziałam.
-Nie, nie ty młoda panno zostajesz tu. - rozkazał Jared. Mam go walnąć w ten pusty łeb?!
-Taak, to ja już pójdę, dzięki chłopaki! - pomachał nam Mikey, a ja tylko założyłam ręce i spuściłam głowę w dół. Jak on mógł mnie tu zostawić?! Niech mnie weźmie ze sobą! No i wyszedł.
-Ostatnio zauważyłem, że zaczynasz się robić nieznośna, nie potrafisz się kulturalnie zachować, a przede wszystkim wychodzisz sobie kiedy chcesz i gdzie chcesz, a my o tym najczęściej nie wiemy. Dlatego masz szlaban na tydzień na wychodzenie z domu - patrzyłam na młodszego Leto, jak na worek do treningu boksu.
-Że co?! Nie wytrzymam tyle bez wyjścia na dwór! - choć tak na prawdę to nie wytrzymam tyle bez zobaczenia Gerarda.
-Wytrzymasz. Nie ma innej opcji, więc masz szlaban ,dziękuje za uwagę. - i poszedł na górę.
-Shannon, zrób coś!!! -popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem, on tylko wzruszył ramionami.
-Nic nie mogę zrobić, przepraszam, jak się Jared na coś uprze, to już koniec. Ale zobaczysz nie będziemy się nudzić!
-Fajne pocieszenie. Taa jasne, będziemy się bawić w najlepsze.. - westchnęłam i poszłam na górę.
***
Blask księżyca, który padał przez okno, świecił na moje blade ciało. Jeszcze mocnej przytuliłam się do poduszki. I co ja mam niby zrobić? Tym razem przewróciłam się na plecy i wpatrywałam w sufit. Jak może powstać nasz związek z Gerardem , skoro nie mogę się z nim widywać? Chyba że my w ogóle nie jesteśmy razem. Jak mogę się o tym niby przekonać? Przecież jeden pocałunek nic nie znaczy. Jest trzecia w nocy, a ja nie mogę spać. Miłość jest do bani. Choć, może i nie.
Nagle mój telefon za wibrował. Spojrzałam na wyświetlacz. Spodziewałam się kogoś z Polski, a tu dzwonił Gerard.
-Halo? - powiedziałam szeptem.
-Nie śpisz?
-Nie mogę zasnąć.
-A może...może wyjdziesz na spacer?
-Bardzo chętnie, tylko... mam szlaban.
-Szlaban?
-Na wychodzenie na dwór. No rozumiesz, pieprzone zasady Jareda.
-Ale przecież on śpi prawda? - faktycznie...
-Okej, może mi się uda wyjść. Gdzie jesteś?
-Przed domem, w którym się teraz znajdujesz...- prychnęłam lekko śmiechem.
-Czekaj na mnie. - rozłączyłam się.
***
Pieprzone schody , czy one muszą tak skrzypieć?! Jeśli Leto nie stać na porządne schodki to mnie ma być stać?! Okej. Teraz drzwi. Przekręciłam kluczyk, i sukces! Znalazłam się za zewnątrz!
-Mam jakąś godzinę - dwie. - oznajmiłam dla Gee, który już tam stał.
-Sądzę że wystarczy. - uśmiechnął się.
-Na co wystarczy?
-Zobaczysz. - złapał moją rękę, i udaliśmy się gdzieś przed siebie.
***
-To tu? - zapytałam. Byliśmy na plaży.Słychać było tylko szum fal, a staliśmy tam tylko my. - Pięknie - uśmiechnęłam się lekko.
-Poczekaj jeszcze chwilę, wtedy będzie pięknie. -wskazał na piasek ,abyśmy na nim usiedli. Ja rozłożyłam swoją bluzę na ziemi, bo oczywiście dla mnie za zimno. Och, jaka ja inteligentna teraz będzie mi podwójnie zimno. No trudno.
-Gerard...Czy my...
-Shhh...-Gee postawił palec na moich ustach - Nie jesteś dla mnie już zwykłą przyjaciółką. - spojrzał mi prosto w oczy - jesteś kimś więcej. - złożył lekki pocałunek na moich wargach. Lekko zaskoczona miałam ochotę się oderwać , ale coś mnie jednak zatrzymało. - Kocham Cię Alex. - chciałam już coś odpowiedzieć, ale zostałam z otwartą buzią. Z dwóch powodów. Powiedział do mnie „kocham“ , a drugi to dlatego że słońce zaczęło wschodzić. A widok był naprawdę niesamowity.
Oboje wpatrywaliśmy się jak niebo się robi coraz bardziej jasne. Wiatr lekko rozwiewał nam włosy. A w mojej głowie powstał istny mętlik
***
-Jak to niby możliwe że mnie kochasz? Przecież tamten pocałunek był spowodowany tymi...ciastkami...
-Haha...Wiesz, sam nie wiem czemu. To się czuję ...tak jakoś...
-Fajne wytłumaczenie.
-Ej! - szturchnął mnie lekko.
-No co! - zaśmiałam się.
-Nie nic...Wracasz?
-Tak sądzę.- zerwałam się na równe nogi. Zabrałam bluzę , otrzepałam ją z piachu, i założyłam na siebie.
***
-Pa Gerard.- pożegnałam się z Way’em.-I...przemyśl to wszystko. No wiesz...- pokiwał głową.
-Dobrze, cześć! - pomachał.
Do domu weszłam tak jak wyszłam ,czyli Alex w ciele ninja. Szybko zasnęłam. Najwyraźniej te wszystkie wydarzenia, i zmęczenie tak na mnie wpłynęły.
-------------------------
NAJNUDNIEJSZY ROZDZIAŁ W HISTORII ROZDZIAŁÓW.
Dziękuje za uwagę.
ANHSDIOEJFEM *_________* Pocałowali się!!! Ale i tak moim zdaniem ona powinna być z Dziedem!
OdpowiedzUsuńŁiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!! Pocaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaałoooooooooooooooooooooooooooooooowaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii się! <3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńRównież dziękuję za uwagę!
hahaha. pocałunek spowodowany ciastkami ! KOCHAM TO !!!! <3
OdpowiedzUsuńJaa, ale świetna akcja :D I pomysł :D Jared zachowuje sie jak nadopiekunczy tatuś, Gee sobie nagrabił, ale scena z pocałunkiem była... słodka, cudowna i na swój sposób zabawna :) Więcej, kobieto, więcej chce ! :)
OdpowiedzUsuń~Mary [somewhere-i-belong.blog.onet.pl]